Kolejny magnes. Może sam się przykleił, skoro przewożono kilkadziesiąt ton złomu?

Jazda na magnesie to prawdziwa plaga w ostatnim czasie. Zatrzymany przez inspektorów kierowca przewożący złom to kolejny taki przypadek na Śląsku, który trafi przed oblicze prokuratora za przestępstwo, jakiego dopuścił się fałszując zapisy urządzeń rejestrujących w pojeździe.

4 marca w Siemianowicach Śląskich katowiccy inspektorzy wspólnie z Policją i pracownikami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska prowadzili kontrolę transportu odpadów. Ok. godziny ósmej rano zatrzymali do kontroli pojazd, który właśnie wyjechał w trasę z ładunkiem złomu. Nie był prawidłowo oznakowany tabliczką informującą o przewozie odpadów. W trakcie kontroli inspektor ustalił jednak, że to nie jedyne naruszenie – tachograf w pojeździe w ogóle nie rejestrował jazdy kierowcy, lecz odpoczynek. Licznik w pojeździe nie naliczał kolejnych przejechanych kilometrów. W trakcie oględzin pojazdu inspektorzy znaleźli przyłożony do impulsatora skrzyni biegów magnes. To on powodował zakłócenie prawidłowego działania urządzeń rejestrujących. Kierowca pokonał z nim całą trasę, jaką przejechał tego dnia – z Zawiercia do Siemianowic. Właśnie zamierzał w takim stanie jechać do Gdańska. Twierdził, że nic nie wie o magnesie.

Jego sprawą zajęli się Policjanci. Grozi mu kara pozbawienia wolności do 5 lat, bowiem fałszując wskazania tachografu, ingerował także w licznik kilometrów pojazdu, który nie naliczał przejechanych kilometrów.

Wobec przedsiębiorcy zostanie wszczęte postępowanie administracyjne za niezgodne z przepisami oznakowanie pojazdu tablicą „ODPADY”, za co grozi aż 10 tysięcy złotych kary. Odpowie on także za swojego kierowcę, który używał magnesu. Inspektorzy z  Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska także będą prowadzić postępowanie wyjaśniające, bowiem twierdzenie kierowcy, że jedzie do Gdańska nie znalazło potwierdzenia w dokumentach, z których wynikało, że miejscem przeznaczenia odpadów jest Warszawa.

20200304_112414